Niektórzy z nas zapewne pamiętają czasy, gdy większość ludzi musiała przeistaczać się w Adama Słodowego i własnoręcznie tworzyć potrzebne przedmioty. Kreatywność ludzi nie znała granic, zatem tworzono wszystko i ze wszystkiego. To dopiero był prawdziwy recykling! I tak, kto miał szwagra w tartaku mógł liczyć na deski, z których później robił meble, od wujka ze wsi można było dostać tuszę na własną kiełbasę, a dobry sąsiad z własnym kawałkiem ziemi przywoził owoce na zimowe przetwory.
Rękodzieło szczególnie mocno było wpisane w ówczesną modę. Panie nie miały wielu okazji do zakupów, a już na pewno rzadko zdarzało się, aby towar w danym sklepie odpowiadał ich wymaganiom. W ten sposób, pokolenie naszych babć i mam przymusowo nauczyło się szyć i dziergać. Panie z trudem zdobywały materiały i szyły z nich ubrania zarówno dla siebie, jak i swoich dzieci. Pomysłowość kobiet przejawiała się także w kwestii majstrowania dodatków i wszelkiego rodzaju ozdób. Niewielu było stać na piękną biżuterię od jubilera, zatem zakupy w takim sklepie zazwyczaj ograniczały się do standardowych obrączek, pierścionków, drobnych kolczyków. Cenne ozdoby były dziedziczone z pokolenia na pokolenie, a każdy nowy zakup był traktowany jak swojego rodzaju inwestycja, lokata własnego kapitału. Na co dzień radzono sobie nieco inaczej. Kobiety same robiły np.: broszki, które przypinały do stroju, aby go nieco ożywić, nadać mu charakteru. W niektórych domach do dziś leżą w kuferkach własnoręcznie wykonane zawieszki, wisiorki i korale. Niektóre robione były z niepotrzebnych drucików (imitowały wówczas biżuterię z nieco szlachetniejszych materiałów), a inne z tak pospolitych materiałów, jak szyszki, żołędzie, kamyki, czy muszelki znalezione podczas ostatniego wypadu nad Bałtyk. Wyobraźnia ludzi bywała zaskakująca i nawet w zwykłych kawałkach drewna można było zobaczyć zawieszki na szyję, czy breloczki.
Barwne lata siedemdziesiąte ubiegłego wieku były chwilowym wytchnieniem, powiewem zachodu, pozornym uspokojeniem nastrojów. Hipisowska moda jednak nie miała by racji bytu w Polsce, gdyby nie właśnie nasza pomysłowość. Posiadanie spodni-dzwonów było na wagę złota i stanowiło najbardziej rozpoznawalny znak owego trendu. Podobnie było z wszelkiego rodzaju medalikami, łańcuszkami i innymi ozdobami, które oczywiście robiono w zaciszu własnego domu.
Moda na unikatową, ale wciąż nieszlachetną biżuterię nie przeminęła, choć dzisiaj jest tworzona z zupełnie innych powodów. Obecnie nie chodzi o deficyt towaru, ale chęć posiadania czegoś zupełnie wyjątkowego, osobistego. Nawet jeśli nie posiadamy zdolności plastycznych to bez problemu znajdziemy artystę gotowego ulepić dla nas oryginalny egzemplarz bransoletki, zawieszki, czy parę kolczyków.
Więcej inspiracji na feemee.pl