Wychowanie do życia w „hipokryzji”

Człowiek nigdy nie wyzbędzie się swoich instynktów do końca.

Doskonale o tym wiemy, nie potrzeba do tego lekcji biologii. Jeść trzeba, wydalać trzeba, spać trzeba. Te dwie rzeczy towarzyszą nam od urodzenie i pogodziliśmy się z nimi. Z czasem, w świadomości młodego człowieka pojawiają się myśli i uczucia, których pojąc nie potrafi, ale wydają mu się dziwnie przyjemne i nieczyste zarazem.

Ciekawość własnego ciała drzemie w nas od małego, ale dopiero w wieku około 10 lat zaczynamy zdawać sobie sprawę, co się dzieje. I, o ile w momencie głodu, „niedospania”, nacisku na pęcherz nikt nie patrzy na nas krzywo, kiedy chcemy owe potrzeby zaspokoić, gdy młodszy brat podgląda starszą siostrę w łazience, albo rodzice znajdują w pokoju dziecka erotyczne pisma, dochodzi do dramatów. „Mój syn jest zboczony!” Tak bardzo nas to przeraża, a przecież każdy z nas podobnie przeżywał pierwsze pożądania i fascynację płcią przeciwną. Nagle młody człowiek, nieuświadomiony co do swej atrakcyjności płciowej, zaczyna się jeszcze bardziej zamykać na rodziców, którzy zamiast próbować nawiązać dialog, krzyczą lub rozpaczają.

Szkoła, jako placówka ponoć edukacyjna, radzi sobie z tematem w takim samym stopniu, jak rodzice. Czyli sobie nie radzi.

Nagle nauczyciel zaczyna się jąkać i oblewać dziewiczym rumieńcem, wypowiadając słowo: „Seks”. Biolodzy – osoby będące za pan brat z ciałem człowieka, nie mają problemu z rozmową o stosunku płciowym i narządach rozrodczych. Jednak mogą oni opisywać to nieco zbyt przedmiotowo, jednowymiarowo, biorąc pod uwagę wyłącznie aspekt cielesny. Gdy do „akcji”, czyli uświadamiania pożycia (w Polsce przedmiot ten szumnie zwą wychowaniem do życia w rodzinie) wkracza katechetka, sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Nie ma miejsca na normalność, jest tylko miejsce na grzech, albo bezwzględną czystość. We wszystko angażowana jest jedna ideologia.

Trudno o dialog na poziomie: „wysłucham twojego pytania i postaram się odpowiedzieć jak równemu sobie”, jest albo przemowa, albo koślawe wyjaśnienia, że onanizm i stosunek płciowy przedmałżeński są objawem egoizmu i zagubienia własnej duszy. Na pewno zdarzają się edukatorzy dojrzali, umiejący odpowiadać rzeczowo na pytania, potrafiący tłumaczyć najbardziej wstydliwe aspekty ludzkiej płciowości bez zabarwienia ideologicznego, łącząc stosunek płciowy z miłością i oddaniem drugiej osobie. Chodzi przecież o obiektywizm, czyli prawdę o nas samych. Nie ma zakłamania w tym, że stosunek płciowy to dopełnienie szlachetnego uczucia, ale i przyjemność, na którą zasługujemy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *